sobota, 23 kwietnia 2011

Comeback

Aż wstyd przyznać, ale  jest to mój pierwszy post od miesiąca. Nadeszła od dawna oczekiwana przerwa świąteczna i wreszcie mam czas coś tutaj napisać. A  w tym czasie  Tyle się w świecie mody działo!
Jednym z ważniejszych wydarzeń było pojawienie się pierwszego Vogue Paris, nowej redaktorki Emanuelle Alt. Na swojej pierwszej okładce umieściła Gisele Budchen w koronkowej sukience Dolce&and Gabbana, co zapowiada delikatniejszą estetykę: odejście od "porno-chic"Carine Rotfield.   Niezbyt to oryginalny wybór, podobne kreacje z kolekcji Dolce&Gabbana pojawiły się na nie mniej niż 42! okładkach. Chcąc mieć ten pierwszy, w pewnym sensie "historyczny" numer, zakupiłem go i... nie pożałowałem. Nie ma tu rewolucji, na miarę tej, której autorką była Anna Wintour w 1988 roku, kiedy to na swojej pierwszej okładce połączyła żakiet coture z jeansami. (Swoja drogą postać Anny Wintour jest tematem bardzo ciekawego artykułu w WSJ (do przeczytania tutaj). Jest jednak wyraźna zmiana - mniej nagości, więcej ubrań (+Polskie modelki są gwiazdami aż trzech sesji)

Całkiem niedawno pojawiła się druga okładka Emanuelle Alt. Na okładce nowa naczelna umieściła kolejną supermodelkę, Kate Moss. Okładka ta jest zupełnie inna od pierwszej i bardziej mi sie podoba. Jest wyrazista, a żakiet Armani, który z Moss ściągają liczne męskie ręce nie jest tak wszechobecny jak ta koronkowa sukienka. Mam nadzieję, że Zosia przywiezie Majowy Vogue z swojego wyjazdu do Paryża...
Ostatni miesiąc przeszedł pod znakiem zmian projektantów w wielkich domach mody. Przede wszystkim mam na myśli Johna Galliano, zwolnionego ze swojej posady u Diora, a także z domu mody sygnowanego jego własnym nazwiskiem. Jego pijacki, rasistowski bełkot to oczywiście skandal. Jenak napawają nie tylko oburzeniem, ale tez smutkiem. Smutne jest to jaka presję na projektantach wywiera świat mody, zmuszając ich do tworzenia czasem po 10 kolekcji rocznie i wymyślania wciąż nowych sposobów promowania marki. Smutne jest to, że ktoś tak kreatywny, w swoich kolekcjach wielokrotnie oddający hołd rozmaitym kulturom, kończy karierę z niezmywalnym piętnem ksenofoba. To powiedziawszy, jestem bardzo ciekaw kto zastąpi Pana Galliano. Jest to informacja, której przedstawiciele Diora nie chcą zdradzić, tłumacząc, że szum wokół tej kwestii odwróciłby uwagę od jesiennej kolekcji. Kolejnym projektantem, który nie wytrzymał ciśnienia jest Chrisopher Decarnin, do niedawna dyrektor kreatywny Balmain, który wkrótce przed pokazem przeszedł załamanie nerwowe. Zastapi go Olivier Rousteing.


Może nie było to bardzo ważne wydarzenie, ale artykuł w Amerykańskim Vogue'u poświęcony bliźniaczkom Olsen i towarzyszące mu zdjęcia Bruca Webbera, są bardzo ciekawe. Opisuje jak siostry pracują, jak tworzą markę, którą jest "The Row" i tłumaczy dlaczego ich jesienna kolekcja była jedną z lepszych podczas nowojorskiego tygodnia mody. Podobnie jak autorkę tego artykułu/wywiadu, zachwyca mnie to, że siostry osiągneły już tyle, a mają dopiero po 24 lata.

Ten years hence, it would not be surprising if the tiny Ashley and Mary-Kate Olsen turned out to be two of the largest players in mid-twenty-first-century American fashion.


ręcznie malowany t-shirt Marceliny Jarnuszkiewicz
Nie wszystko o czym chce napisać pochodzi ze stron Vogue'a. Tydzień temu byłem na "Mustache Yard Sale vol.5". Mozna tam było znaleźć znaną wszystkim mieszankę warszawskich projektantów, sportowych butów i t-shirtów z nadrukami. Mimo, że wybór projektantów nie jest zaskakujący, takie targi na pewno są bardzo ważne jako promocja młodych talentów, ale są tez po prostu ciekawym wydarzeniem i alternatywą dla zakupów w sklepach, czy w internecie.


Najważniejsze dla mnie modowe doświadczenie, miało miejsce w te środę, kiedy to asystowałem stylistce, Oli Janiec w sesji zdjęciowej dla portalu looksfery.com. Po raz pierwszy i mam nadzieje nie ostatni osobiscie uczestniczylem w stylizacji Pełna sesja pojawi się w środę.
J.
P.S. W konkursie "Modne Kreacje" brakuje nam już tylko 0.25% głosów, aby przejść do pożądanego, trzeciego miejsca. Będe bardzo wdzięczny jeżeli zagłosujecie, tutaj

piątek, 22 kwietnia 2011


Wesołych Świąt życzą HighStreetJudges!

niedziela, 17 kwietnia 2011

niedziela, 10 kwietnia 2011

Ahoj!


Muszę się Wam przyznać, że moja podatność na uleganie trendom jest wysoka, gdy mam do czynienia z korzeniami, czy też pochodzeniem danej mody. Nie jestem pewna, czy zabrzmiało to sensownie i logicznie, postaram się wam przybliżyć pewną modę, którą doskonale znacie, a ja dopiero od niedawna zaczęłam sobie przyswajać.
Od jakiś dwóch lat bluzki w paski nie schodzą z półek. W różnych odsłonach, inaczej na każdy sezon. A to z naramiennikami, czasem połączone z innym wzorem, bądź z naszytym suwakiem. Jednak zawsze pozostaje niezmienna baza – marynarski trend. Nie chcę was zanudzać pisząc, co z czym i jak się powinno nosić tego sezonu, bo teoretycznie ów trend jest już passe. Z drugiej jednak strony trudno byłoby mówić o czymś tak klasycznym, jak marynarski t-shirt, że w ogóle jest niemodny.
Niedawno wróciłam z fantastycznego rejsu żaglowcem Pogoria. Już sam pomysł tego wyjazdu wydawał mi się tak oryginalną i wspaniałą przygodą, że po prostu nie mogłam nie spróbować. Moja wiedza na temat pływania ograniczała się do znajomości właśnie marynarskiego dress code’u, którego się tam nie spodziewałam. Rzeczywiście przy ciągnięciu (wybieraniu) lin i wspinaniu się na maszty lepiej sprawdziły się dresy, niż beżowe spodnie chino. Na szczęście, w czasie naszego tygodniowego resju był także czas na schodzenie na ląd, i to nie byle jaki! Odwiedziliśmy port w Monte Carlo, włoskiej Genui, byliśmy też w miescie Bonifacio na Korsyce. Zawsze wzbudzaliśmy niemałe zainteresowanie. Szczególnie wśród motorowych jachtów w Monako wyróżnialiśmy się.
Zmęczeni i niewyspani (gdyż wiele rzeczy na statku robi się także nocą) zeszliśmy na ląd. I właśnie wtedy zatęskniłam za spodniami chino, charakterystycznymi mokasynami i biało-granatowym podkoszulkiem w marynarskie pasy. Byłam tak dumna, że jestem niemalże prawdziwym marynarzem, a wszyscy ci bogaci właściciele swoich jachtów, którzy nie mają pojęcia jak stawiać zagle mogą się dosłownie schować do swoich kajut z plazmowymi telewizorami. Strój w tym przypadku jest rodzajem przynależności do pewnej grupy, ma zupełnie inny wymiar lansu i snobizmu. Nie chodzi o “odstawienie się”, ale delikatne zakomunikowanie otaczającemu światu, kto tu tak naprawdę jest tym żeglarzem!

Wracając do Warszawy myślałam o tym poście, jednak teraz po napisaniu go wydaje mi się strasznie głupi i nie wiem, czy rozumiecie, co mam na myśli…
Marynarskie ubrania, wyjęte z ich naturalnego “kontekstu”, miejsca powstania nie są dla mnie tak interesujące i pożądane, jak były wtedy, tam na żaglowcu.





Wariacja na temat słynnych "boat shoes", Louis Vuitton.

Audrey Hepburn w filmie "Sabrina".  Więcej zdjęć tutaj.

Z.