poniedziałek, 26 września 2011

Najlepsza strona dla nastolatek



Wydawało mi się, że już wszystkim mówiłam o ROOKIEmag. Internetowej gazecie, na wzór kultowego Sassy, założoną przez równie już teraz kultową Tavi (thestylerookie). Autorki chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Już od dawna nosiła się z tym pomysłem i teraz, ku mojemu wielkiemu szczęściu, wprowadziła go w życie. Jestem stałą bywalczynią rookiemag.com i czytam każdy artykuł, oglądam każdą sesję. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Teraz nie wyobrażam sobie dnia (posty dodawane są trzy razy dziennie) bez spojrzenia kilka razy na aktualności. Po prostu wejdźcie i sami oceńcie, czy przemawia do was tak bardzo, jak do mnie.

collage by Minna for rookiemag
Z.

wtorek, 20 września 2011



Ostatni weekend był idealny, spędziłam go aktywnie od 10 rano do 18 wieczór.
Brałam udział w warsztatach z dziennikarstwa modowego! Już od jakiegoś czasu, przymierzałam się do nich, ale dopiero teraz znalazłam czas. Było wspaniale, dużo lepiej, niż sobie to wyobrażałam. Organizacja, dobór gości… wszystko przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Co prawda nie było mnie w piątek (ech, liceum…) ale za to z soboty i z niedzieli wyciskałam jak najwięcej się dało. W pierwszy dzień weekendu najbardziej zainteresował mnie wykład o kąśliwym dziennikarstwie Michała Zaczyńskiego. To właśnie on wymienił nas w swoim ostatnim artykule o szafiarkach (na marginesie, musicie przeczytać jego wszystkie artykuły na stronie Newsweeka. Są zupełnie inne, od tego, co zazwyczaj postrzegamy jako ‘dziennikarstwo modowe’. Krytyczne, ale trafiające w samo sedno). Potem miałyśmy (same dziewczyny na warsztatach!) zajęcia z Anną Konieczyńską z Fashion Magazine. O terminach i pojęciach, używanych na co dzień w redakcjach. Praktyczne i na pewno przydatne, nie tylko w magazynach modowych. Po wykładzie każda z uczestniczek miała trochę czasu (jak zwykle, zdecydowanie za mało) na wymyślenie własnego magazynu. Było to chyba jedyne zadanie, z którego wykonania jestem zadowolona, pozostałe moje wypociny wydawały mi się tragiczne i niespójne … Dziewczyny wymyślały najróżniejsze rubryki, tematy i grupy docelowe, którym dedykowały swoje wymarzone pisma. Na koniec miałyśmy zaprojektować okładkę (moja była ultra profesjonalnie wykonana w... Paint'cie) i napisać ‘wstępniak’, w którym tłumaczymy, co zmotywowało nas do założenia takiej a nie innej gazety i czego potencjalni czytelnicy mogą się spodziewać.


W niedzielę miałam przyjemność wysłuchania wykładu Kingi Miller - trochę o socjologii mody i samym postrzeganiu, jak i znaczeniach tego pojęcia. Z zupełnie innej perspektywy, otworzyło mi to oczy i zmusiło do spojrzenia na modę pod szerszym kątem, z innego punktu widzenia. Po krótkiej przerwę na kawę każda z nas mogła przetestować swoje możliwości przed kamerą. Miałyśmy za zadanie wybrać 3 trendy na jesień i szybko je przedstawić, tak jakbyśmy to robiły jako prezenterki w telewizji śniadaniowej. Miało być lekko i przystępnie, a wyszło… z mojej strony nudno i banalnie. Pomijając fakt, że stresowałam się, jakbym naprawdę występowała na żywo- to fajnie doświadczenie. Następnie była równie ciekawa prezentacja Gabrieli Czerkiewicz, która napisała pracę magisterską o cyrkulacji trendów. Poprzedziła swój wykład tym filmem, również mega ciekawym – koniecznie zobaczcie. Pokazywała nam kilka wykresów, piramid, jak trendy się rozchodzą, kto je lansuje. Pokazała też szalenie interesującą stronę o prognozowaniu trendów. Na koniec, przed rozdaniem dyplomów i podsumowaniem trzech dni, pojawiła się połówka duetu Zuo Corp. – Bartek Michalec. Mówił o biznesowej stronie projektowania ubrań – o tym, na co my, przyszłe dziennikarki, powinnyśmy zwrócić uwagę przy ocenianiu kolekcji/lookbooka. O ‘technicznej’ stronie kreacji i inspiracjach, które często są zupełnie rozbieżne, z tym, co widzowie odczuwają po pokazie. Dla przykładu, obejrzyjcie ‘show’, jakie Zuo Corp. pokazało na Łódzkim Fashionweek’u (szczególnie końcówka!), a następnie ten kawałek filmu Grey Garden’s. Podobieństwa?
Niestety wszystko co dobre, się kończy. A to, co najlepsze jeszcze szybciej. Teraz leżę chora w łóżku, przeglądam zdjęcia z weekendu na stronie fashionproject i mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję do wzięcia udziału w czymś podobnym!

credits: fashionproject

P.S. Najbliższe warsztaty, tym razem stylizacji, którym przy okazji patronujemy, odbędą się w dniach 4-6 listopada. Zapraszamy!
Z.

niedziela, 18 września 2011

New York Fashion Week

 


Tydzień mody w Nowym Jorku dobiegł końca, a w Londynie już zaczął się kolejny. Mam wrażenie, że w tym sezonie wszystko dzieje się za szybko. Jest za dużo pokazów w za krótkim czasie i nigdy nie zdołam obejrzeć chociażby połowy. Wszytko zdecydowanie przyspieszyło, od tego sezonu ubrania z wybiegów takich projektantów jak Prabal Gurung, czy Derek Lam można zamówić przez internet jeszcze w dzień pokazu.  Nie wiem za bardzo, co o tym przyśpieszeniu myśleć - z jednej strony doceniam to, że zdjęcia z pokazów mogę oglądać niespełna parę godzin po ich zrobieniu i, że po ich obejrzeniu znajdę w internecie mnóstwo opinii na ich temat, napisanych przez dziennikarzy, czy bloggerów. Jednak w tym wszystkim coraz mniej pokazów mi się podoba, projektanci, których projekty kiedyś mnie zachwycały, już tego nie robią, a jedyne co w nich widzę to blichtr i powtarzalność. Wspominałem już o ilości pokazów - moim zdaniem jest ona zdecydowanie za duża, na style.com w ''the latest'' widzę mnóstwo zbędnych nazwisk projektantów, od Rachel Zoe, po zwycięzców poprzednich edycji Project Runway. Wydaje mi się, że moda zmienia się w tempie za którym trudno nadążyć, a tak naprawdę cała ta wypowiedź jest pewną dygresją, bo w końcu miałem napisać o pokazach z NYFW. 
Z tych, które obejrzałem, największe wrażenie zrobiły na mnie te trzy: Proenza Schouler, Prabal Gurung i Marc Jacobs. Dzisiaj napisze o Proenza, a o reszcie w tym tygodniu.



























Lazaro Hernandez i Jack McCollough z Proenza Schouler, nigdy mnie nie zawodzą. Ich kolekcje są zawsze nowoczesne, połączenia- nietypowe, a materiały nieziemskie. Inspiracją na ten sezon, była futurystyczna architektura lat 50tych (tzw. googie architecture). Temat może niezbyt oryginalny, ale projektanci przedstawili go w sposób świeży i ciekawy. To właśnie lubię w kolekcjach Proenza Schouler, ze inspiracja nie jest brana zbyt dosłownie i dzięki temu nie tworzą przebrań, tylko niezwykle intrygujące, eleganckie ubrania dla współczesnej kobiety. W tej kolekcji, jeszcze większą niż zwykle, rolę grają materiały. Od niedawna projektanci mają własną fabrykę we Włoszech, co pozwala im na jeszcze większą inwencję i szaleństwo w wyborze i tworzeniu tekstyliów. Eksperymentowanie z nimi, doprowadziło ich do zaskakujących rozwiązań, żakietów szytych z dżerseju, spódnic ze skóry węgorza, czy butów z metalu i plastiku. Kolejnym atutem tej kolekcji jest jej różnorodność, znajdziemy w niej zarówno spódnice w kwiaty hawajskie, jak i kolorowe płaszcze, klasyczne spodnie i żakiety. Chwalić tą kolekcję mogę jeszcze długo, ale zamiast tego zachęcam do zobaczenia zdjęć na vogue.com i koniecznie obejrzenie krótkiego filmiku na style.com

 








































P.S. Od niedawna piszę na portalu Looksfery o codziennych, ważnych "newsach" związanych z modą. Odwiedźcie koniecznie!
J.

niedziela, 4 września 2011

La Rentrée

Czyli powrót. Z wakacji, urlopu, plaży, działki. Do szkoły albo do pracy. Z cudownej, trwającej całe dnie bezmyślności w sam środek chaotycznego, pełnego stresów życia codziennego. Aż chce się płakać na myśl o kolejnym roku szkolnym po cudownych dwóch miesiącach szaleństw i laby. Piszę z mojego punktu widzenia, bo sama jeszcze nie wróciłam z wakacji. I właśnie tutaj, w Grecji, chillując na leżaku, zamartwiając się rychłym końcem pobytu, zaczęłam planować jesienną garderobę pod kątem zachowania niektórych, noszonych latem ubrań.
Żeby jakoś oslodzic sobie powrót, polaczyc z tendencjami na tegoroczną jesień, a zarazem powspominać minione wakacje.

1. Kapelusz. Co prawda nie założymy już słomianej Panamy, ale na pewno można ją zamienić na filcowe i te zabawne, trochę obciachowe, chroniące przed deszczem modele.




2. Letnie sukienki. W kwiaty, koronkowe, zwiewne. Niekoniecznie trzeba je chować od razu na dno szafy. Będą ciekawym urozmaiceniem wełnianych, tych typowo zimowych. Z grubymi rajstopami, wystające spod za dużego swetra - jako spódnice, albo z baseballową kurtką - czemu nie?
To samo się tyczy szortów, które z czarnymi rajtuzami i balerinami wyglądają prawie wytwornie i elegancko.





3. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę zachęcać do zakładania skarpet pod sandały, a jednak. Oczywiście mam na myśli sandały na obcasie, albo moje ulubione, (na których kupno, nie wiedzieć czemu, jakoś się nie załapałam) chodaki Swedish Hasbeens. Z podkolanówkami, albo skarpetkami przed kostkę.


4. Kolor. Latem jesteśmy odważniejsi i nie boimy się eksperymentować z różnymi zestawieniami kolorystycznymi. Kostiumy kąpielowe, japonki, paznokcie - to wszystko najlepsze, gdy jest wręcz neonowe.  Na jesieni całą paletę Pantone'a  nosimy na płaszczach. Co do koloru białego, który najbardziej kojarzy mi się z latem i najlepiej podkreśla opaleniznę, można go nosić do woli, również jesienią (patrz: Isabel Marant, dzięki której kończy się mit białych kozaczków).




P.S. Słowo w tytule jest często używane we francuskim języku potocznym. Wszystko, co się tyczy końca wakacji, pójścia do szkoły, jesieni (trendy, postanowienia,dodatki...), jest określane jako na ten właśnie 'powrót'. Tak, jak my składamy sobie postanowienia noworoczne, każda francuzka robi to na rentree.


Zdjęcia z francuskich Elle, Be i TeenVogue'a



Z.